Mieliśmy już metaforę podróży, kiedy to wspólnie przygotowywaliśmy się do rozmowy o pracę (dla zainteresowanych link tutaj). Nadszedł czas na podróż z prawdziwego zdarzenia.
Zabieram was więc do Paryża, w którym wrażeń i przygód nie brakowało. Nie zabraknie także kolejnych metafor i parafraz. Bądźcie czujni! 🙂
Do stolicy Francji podróżowałam po raz drugi. Mój pierwszy raz odbył się jeszcze w liceum. Skończyłam wówczas 18 lat i rodzice postanowili sprezentować mi udział w wycieczce szkolnej.
Wśród atrakcji znalazł się m.in. Disneyland, rejs po Sekwanie, wyjazd na wieżę Eiffla
i zwiedzanie zamków nad Loarą. Zobaczyliśmy, niestety tylko z zewnątrz, Wersal i Katedrę Notre-Dame.
Tym razem do Paryża wybrałam się z koleżanką i siostrą stryjeczną (również Kowalską ;-)) na długi weekend listopadowy. Była to świetna okazja nie tylko do przypomnienia sobie topowych paryskich miejsc, ale także zobaczenia miasta oczyma przeciętnego mieszkańca. Korzystałyśmy bowiem z gościnności rodziny koleżanki i nocując na obrzeżach Paryża miałyśmy szansę zobaczyć, jak żyje przeciętny Francuz, jak spędza poranki, gdzie spotyka się ze znajomymi. Zobaczyłam, jak wygląda życie w kraju, w którym imigranci stanowią dość liczną grupę. Nieraz na tyle liczną, że w przedziale w pociągu byłyśmy jedynymi białymi osobami 😉
Podróż za jeden uśmiech
Lot do Paryża był zaplanowany na listopad, jednak bilety kupiłyśmy już w czerwcu w atrakcyjnej cenie (180 zł w obie strony). Jak się później okazało, cena mogła być podyktowana nie tylko wcześniejszym zakupem, ale także usytuowaniem lotniska. Lądowałyśmy na Paris-Beauvais, które znajduje się 85 km od Paryża. To z kolei wiązało się nie tylko z dłuższą drogą do celu, ale i dodatkowymi kosztami.
Na lotnisko w Modlinie dostałyśmy się Kolejami mazowieckimi. Bilet w cenie 19 zł jest łączony tzn. obowiązuje na autobus i pociąg. Jeśli więc nie posiadamy karty miejskiej, to wracając z lotniska nie musimy kupować pojedynczego biletu ZTM, ponieważ na podstawie tego biletu dostaniemy na się z/na Modlin – lotnisko.
Po wylądowaniu na lotnisku Paryż-Beauvais udałyśmy się do kasy, gdzie kupiłyśmy bilet na autobus z przystankiem końcowym Porte Maillot. Koszt transportu to 17 eur w jedną stronę.
Droga trwała ok. godziny i choć na dworze wcale zimno nie było, to kierowca chyba postawił sobie za cel ugotować wszystkich pasażerów i włączył ogrzewanie na maksa.
Dzień 0 – Lost in Paris
Po dotarciu na dworzec Porte Maillot zaczęłyśmy szukać dalszej drogi do naszej bazy noclegowej. I wtedy wydarzyła się rzecz niespodziewana.
W pewnym momencie zauważyłam,, że plecak koleżanki jest rozsunięty. Okazało się, że nie ma w nim portfela. Możecie sobie wyobrazić zaskoczenie, stres i zdenerwowanie. Przyjeżdżamy zmęczone prawie całodzienną podróżą, robi się późno, przed nami jeszcze długa droga do bazy noclegowej i trzy dni w Paryżu, a tu nie ma gotówki, karty i dokumentów.
O portfelu można już było zapomnieć. Koleżanka kontaktowała się nawet z firmą przewozową, jednak bezskutecznie. Możemy się tylko domyślać, że za incydentem stał albo bardzo sprytny złodziej (wręcz złodziej-widmo), albo miałyśmy pecha i portfel wypadł gdzieś po drodze.
Po potyczkach z komunikacją miejską, w której chaos i dezinformacja są chyba na porządku dziennym, dotarłyśmy wreszcie do rodziny koleżanki. Smaku prawdziwie francuskiego Creme Brulee jedzonego o 1:20 nigdy nie zapomnę.
Dzień 1. – Kod Da Vinci
Dzień pierwszy zaczął się od typowego francuskiego śniadania: croissant, bagietka z konfiturą i kawa. Dalej było już mniej typowo, bo koleżanka musiała odwiedzić… komisariat, żeby złożyć zeznania.
Dzwoniąc owej feralnej nocy na telefon dyżurny do konsulatu dowiedziała się, że powinna udać się na policję i złożyć zeznanie, aby móc otrzymać zaświadczenie, które z kolei uprawnia do wydania paszportu tymczasowego.
Po nietypowej pierwszej części dnia, ruszyłyśmy w końcu do miasta. Naszym punktem docelowym był Luwr, natomiast punktami programu wystawa stała oraz wystawa specjalna, przygotowana z okazji 500. rocznicy śmierci Leonarda da Vinci.
Jeśli nie macie ukończonego 26 r.ż i jesteście obywatelami UE, to do Luwru możecie wejść za darmo, na podstawie dokumentu tożsamości. Osoby po 26 r.ż. mają darmowy wstęp w każdą pierwszą sobotę miesiąca po godzinie 18.00.
Aby uniknąć kolejek warto zrobić rezerwację online. Wciąż nie rozumiem, dlaczego tak wiele osób rezygnuje z tej opcji i woli stać godzinami przed wejściem.
Luwr od dawna był na mojej liście obiektów do zobaczenia. Był spełnieniem moich wyjazdowych marzeń, zaś wystawa z dziełami da Vinci – wisienką na torcie. Mogłam zajrzeć do notatek samego mistrza, przyjrzeć się z bliska Ostatniej wieczerzy i uśmiechnąć do Człowieka witruwiańskiego. Oblegana tłumnie Mona Lisa nieśmiało wyzierająca zza kuloodpornej szyby, górująca nad schodami Nike, odważna Wolność wiodąca lud na barykady… Wszystko to, co niegdyś widziałam w podręcznikach do historii miałam okazję podziwiać naocznie i to w maksymalnym powiększeniu.
Przed północą w Paryżu
Wieczór zwieńczyłyśmy na wzgórzu Montmartre. To wspaniały punkt widokowy, z którego można podziwiać panoramę Paryża nocą. To właśnie tam spróbowałam pierwszego w życiu naleśnika z kremem z kasztanów. W klimatycznej knajpce z muzyką na żywo zjadłyśmy pyszną trzy daniową obiadokolację za 17,50 euro, co było naprawdę atrakcyjną ceną 😉
Dzień 2. – W deszczowy dzień w Paryżu
Drugi dzień naszego wyjazdu przeznaczyłyśmy głównie na plener. Około południa dotarłyśmy na Plac Trocadero, gdzie wspólną sesję zdjęciową przerwał ulewny deszcz. Psikus pogodowy przeczekałyśmy jednak w pobliskiej restauracji, a kiedy ponownie wyszło słońce i znów mogłyśmy zakochać się w Paryżu, wróciłyśmy na miejsce, z którego najlepiej ogląda się żelazną damę.
Następnie zeszłyśmy w dół pod wieżę Eiffla na dłuuugi spacer.
Kolejnym punktem wycieczki była Galeria Lafayette, zachwycająca bogato zdobionymi wnętrzami i mieszcząca produkty wyłącznie luksusowych marek.
Najlepsze było jednak dopiero przed nami, a w zasadzie na górze. Kiedy weszłyśmy na dach, widok zaparł nam dech w piersiach. Przed nami malował się obraz skąpanego w świetle zachodzącego słońca Paryża wraz z jego symbolem.
Dzień 3. – Pożegnanie z Francją
Ostatni dzień naszej paryskiej przygody przebiegł w mało turystycznym wydaniu. Zaczął się bowiem od wizyty w konsulacie, gdzie moja koleżanka otrzymała paszport tymczasowy ważny 3 dni. Wydatek niemały (trzeba też doliczyć koszt zdjęcia), ale mogła wrócić do kraju.
Śniadanie za bagatela 8 euro zjadłyśmy w jednej z pobliskich kawiarni. Croissant, kawa (pyszna co prawda) i świeżo wyciskany sok pomarańczowy. Przy okazji mogłyśmy obserwować, jak wyglądają poranki Francuzów; tych którzy się nie spieszą do pracy tłocząc w metrze. Kawka, gazetka, klimatyczna knajpka, pogaduszki.. wszystko to miało w sobie jakąś magię.
Ogólnie uważam Paryż za iście magiczne miasto. Nie bez powodu jest także uznawane za jedno z najbardziej romantycznych.
Mimo iż wskutek piątkowych wydarzeń poczułam do Paryża straszną niechęć i pomyślałam nawet, że moja noga już nigdy więcej tu nie postanie, to jednak ostatecznie zmieniłam zdanie i jeszcze z chęcią do Paryża wrócę. Może nawet nie raz 😉
Na mojej liście obiektów do zobaczenia jest muzeum d’Orsay, w którym znajdują się dzieła impresjonistów oraz Muzeum Armii.
Jedz, módl się i zwiedzaj
Czymże byłby wyjazd za granicę bez lokalnej kuchni? I czymże byłby ten wpis bez uwzględnienia potraw, jakie miałyśmy okazję skosztować?
Wspomniałam już o Creme Brulee. Miałyśmy to szczęście, że jadłyśmy go w wersji home-made, czyli tej najlepszej z najlepszych. Pozostając przy słodkościach, po raz pierwszy skosztowałam makaroników i…zrozumiałam zachwyty nad nimi 😉
Typowe francuskie śniadania nie należą do bogatych i urozmaiconych. Przekonałam się już o tym podczas mojej wycieczki szkolnej. Musicie być przygotowani na to, że w menu śniadaniowym nie spotkacie np. jajecznicy, naleśników czy omletów. Wypiekane masowo croissanty raczej nie różnią się niczym od tych, kupowanych w Polsce.
Co do naleśników, polecam kupować je w budkach. Są tańsze od tych w restauracjach i smaczne. Królują naleśniki z nutellą, ale można też spotkać z bananem lub wspomnianym już kremem z kasztanów.
Będąc natomiast przy cenach, to nie ma się co oszukiwać – Paryż nie należy do tanich miast. Na zupę cebulową, którą skądinąd także trzeba spróbować, wydałyśmy w przeliczeniu ok. 40 zł. Nie inaczej było ze ślimakami – typową, francuską przystawką. Domyślam się, że część z Was właśnie wzdrygnęła się z obrzydzenia, ale… ślimaczki z pesto były jednymi z najlepszych dań, jakie jadłam w życiu. Jedynym problemem jest ich wyjmowanie ze skorupek. Ale zawsze może znaleźć się ktoś, kto Wam to zadanie ułatwi i wytłumaczy technikę. U nas tak właśnie było 😉
Innym tradycyjnym daniem jest Beef Bourguignon, przypominające nasz polski gulasz wołowy.
Będąc we Francji warto też spróbować owoców morza. Ciepłe mule dostaniemy w garnku i są naprawdę wyborne
Francja słynie z wina i serów. Na winie się nie zawiodłam. Ani na białym, ani na czerwonym, którego fanką nie jestem 😉 Mimo iż unikam serów, to nie mogłam się oprzeć gatunkom, których na co dzień w polskich sklepach nie spotkamy. W Paryżu jednak nawet Camembert smakuje inaczej, a pyszne sery kozie z konfiturą z żurawiny są gratką dla wybrednych podniebień 😉
Once upon a time…in Paris
Podsumowanie i wnioski z wycieczki
Dzięki temu, że nocowałam na obrzeżach miasta mogłam przyjrzeć się z bliska, jak wygląda życie przeciętnego paryżanina oraz przekonać na własnej skórze, jak zawodna bywa komunikacja miejska. To smutne, że w jednej z najczęściej odwiedzanych stolic europejskich, językiem dominującym w środkach komunikacji miejskiej, restauracjach czy na lotnisku jest wciąż francuski. Rozumiem, że Francuzi mają bzika na punkcie swojego języka, ale nie wyobrażam sobie sytuacji, aby na lotnisku w Polsce obsługa mówiła do turystów zagranicznych po polsku. W sytuacjach kryzysowych znajomość francuskiego bywa naprawdę niezbędna.
Niewątpliwie najbardziej niespodziewanym wydarzeniem była kradzież/zgubienie portfela, w którym koleżanka miała nie tylko pieniądze, ale i karty płatnicze oraz dokumenty. Aby uchronić się przed podobnym zdarzeniem, polecam trzymać portfel albo w małej torebce, albo nerce. W każdym razie plecak nie jest dobrą opcją, bo niezależnie od tego, do jakiej kieszeni i jak głęboko schowamy portfel, plecak pozostaje poza zasięgiem naszego wzroku.
Warto także rozdzielać pieniądze i nie trzymać ich razem z dokumentami. Lepiej też zabrać mniejszą ilość gotówki, bo na wypadek kradzieży nie będziemy zbytnio stratni, a kartę szybko zablokujemy. Doszłam również do wniosku, że podróżując do krajów Unii Europejskiej dobrze jest mieć ze sobą paszport i koniecznie trzymać go w innym miejscu niż dowód osobisty. Na wypadek zaginięcia jednego, będziemy mieli co okazać przed wejściem na pokład samolotu oraz zaoszczędzimy masę nerwów i worek pieniędzy 😉
Kolejny wniosek sprowadza się do powiedzenia, że tanie kosztuje drożej. Atrakcyjna cena biletu do Paryża na lotnisko Paris-Beauvais wiąże się z kolejną, niemałą opłatą za transfer do miasta. Dodatkowo spędzamy dużo czasu w komunikacji. Jeżeli lecicie z Modlina, to doliczcie sobie także koszt i czas przeznaczony na dojazd na lotnisko (plus koszt ewentualnego parkingu, jeśli udajecie się na lotnisko samochodem).
Kolejne podróże do Paryża planuję więc z lądowaniem na lotnisku Charles de Gaulle lub Orly. Bilety można znaleźć już od około 500 zł, co wydaje się sporym wydatkiem, lecz po doliczeniu kosztu dojazdów do i z miasta – wychodzi podobnie.
Co do samego Paryża, jest to niewątpliwie miasto kolejek. Na wszystkie płatne atrakcje najlepiej robić rezerwacje online. Jeżeli nasz wypad jest krótki, to po co go dodatkowo skracać?
Paryż jest ponadto drogim miastem i tu chyba nie ma większego zdziwienia. Bilet jednorazowy na metro kosztuje 1,90, EUR, bilet metro + pociąg podmiejski 4,25 EUR. Najlepiej wyjdą na tym osoby do 26 r.ż., które zakupią bilet na 10 przejazdów. Paryż oferuje też bilety weekendowe.
Cena za zupę cebulową waha się od 9-13 EUR, cena przystawki to koszt do ok. 10 EUR, chyba że w grę wchodzą ślimaki. Za magnes zapłacimy od 3-4 EUR, a za pocztówkę od 0,40 – 1,50/2 EUR.
Ceny w sklepach są przystępne, dlatego jeśli korzystacie np. z Airbnb lub nie macie wykupionego śniadania a chcecie ciąć koszty, to warto zamiast do kawiarni wybrać się do pobliskiego sklepu.
W kwestii cen noclegów nie mogę się wypowiedzieć. Korzystałam z uprzejmości i gościnności rodziny koleżanki, ale jeśli wybiorę się do stolicy Francji po raz trzeci, to nie omieszkam Was o tym poinformować 🙂
Podsumowując wątek cenowy, przeliczanie wszystkiego na złotówki jest pozbawione sensu. Trzeba liczyć się z tym, że weekend spędzony w Paryżu może nas kosztować minimum 1000 zł.
Zapewne wielu z Was interesuje kwestia bezpieczeństwa. Muszę przyznać, że w Paryżu czułam się bezpiecznie. Oczywiście w piątek srałyśmy po gaciach, ale z każdym kolejnym dniem zaczynałyśmy odczuwać większy luz. Na stacjach metra mijałyśmy policjantów, a także żołnierzy z karabinami, co nas nie tyle przerażało, co właśnie dawało poczucie bezpieczeństwa.
Czy polecam Paryż? Jak najbardziej! Mam ogromną nadzieję, że wskutek nasilonej imigracji, Francja nie zatraci całkiem swojej kultury i że tak przykre wydarzenia jak zamachy czy destrukcja zabytków światowej sławy będą ją omijać szerokim łukiem (triumfalnym oczywiście 😉)
Jeśli dotarliście do końca, to ufff, jestem z was dumna. We wstępie wspomniałam o metaforach i parafrazach, stąd moja zagadka na koniec: ile odwołań do tytułów filmów znaleźliście w tekście? 🙂
Jeżeli byliście już w Paryżu, to chętnie przeczytam wasze opinie, wrażenia i spostrzeżenia w komentarzach. Może również byliście świadkami lub ofiarami jakiegoś przykrego incydentu i chcielibyście się nim podzielić „ku przestrodze” innych podróżujących 🙂
Czekam na wasze komentarze i zapraszam na kolejny post w następny poniedziałek. Weźmiemy na tapet rozwój osobisty i moje top podcasty o biznesie.
Au revoir!
4 Odpowiedzi
Marta
Paryż zwiedzałam tylko raz, wyglądało to tak samo jak Twoje pierwsze zwiedzanie tego miasta, z tym, ze ja miałam 10 lat 🙂 jeszcze nie dotarłam do Paryża po raz drugi 🙂
Ania - Kropla Morza
Współczuję tego przykrego zdarzenia na początku 🙁
Byłam w Paryżu raz – jakieś 20 lat temu. A ponieważ był to jeden z moich pierwszych wyjazdów służbowych, więc chwilami czułam się trochę nieswojo szlajając się sama po Paryżu. Pamiętam też wieczorny powrót metrem do hotelu, gdy oprócz mnie byli prawie sami kolorowi – też czułam się nieswojo. Ale Paryż ogólnie wywarł na mnie niesamowite wrażenie i od tamtej poty marzę, żeby tam wrócić, bo wszystkiego też nie udało mi się zobaczyć – Luwr tylko z zewnątrz, podobnie Wersal (bo akurat to był poniedziałek i pałac był zamknięty – na szczęście można było spacerować po ogrodach). Płatne wejścia były drogie i takie zostały do dziś 🙂 Ale nadal chcę powtórzyć ten wyjazd 🙂
Martyna Soul
Uwielbiam Paryż. Byłam tam już trzy razy ( w tym jedna wizyta na Boże Narodzenie) – ten klimat, atmosfera, kafejki… chciałabym znowu tam wrócić.
DvnjSkivy
viagra online canada discover card viagra cheap on line mastercard viagra super active generic